czwartek, 16 lipca 2015

Biuro podróży niezorganizowanych cz. 5 - Johanna

Na walizkach

W ciągu ostatniego tygodnia uzupełniałam zapasy – plastry zwykłe na zwykłe rany cięte, plastry silikonowe na pęcherze na stopach, paracetamol na ból głowy, fenistil na ukąszenia, off przeciwko ukąszeniom, baterie do aparatu. Kremy na słońce już wcześniej zakupiłam, gdyż jak wiecie byłam nad morzem…



Lista rzeczy do zabrania wygląda mniej więcej tak jak zwykle – standard. Jedzie z nami gitara, jadą śpiwory (tak na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że pościeli brak), jedzie kilka kubków, bo ze swoich fajnie pić, kieliszki do wina/piwa, bo tak lepiej smakuje, ostry nóż, bo tak łatwiej kroić, kupresik do kawy, bo taka lepsza niż rozpuszczalna. Jak będzie kuchenka, to będzie i kawa. Jak nie będzie kuchenki, to jedzie z nami także czajnik elektryczny. No przecież nie będziemy zabierać ekspresu!
Poza tym odzież i obuwie: na zwiedzanie, na wędrowanie, na bieganie (niech jedzie, a co!), na plażowanie. Wszystko w wydaniu lekkim i ciepłym, bo pogoda w naszym kraju jest kapryśna i mimo, że zamówiliśmy słońce…
Telefony, ładowarki, książki, dokumenty no i jakieś drobne ;)
Kawę, herbatę i kisiel kupimy wspólnie na miejscu. Podobnie jak inne artykuły spożywcze na bieżące potrzeby - śniadania np. A sól i pieprz zabieramy z domu, bo łatwiej tak niż potem z torebek i woreczków to sypać.
Nauczona lizbońskim doświadczeniem, spakowałam również kilka kostek do zmywarki i kilka kapsułek do prania. A niech sobie jadą. Gdyby się zupełnie przypadkiem okazało, że w którejś z zarezerwowanych miejscówek jest zmywarka albo pralka! To byśmy dopiero żałowali, że nie mamy! A nuż się przydadzą.
Dokonałam też w tzw. międzyczasie przeglądu przewodników i zaznaczyłam interesujące nas miejsca. Kto wie? Może się przydadzą?
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz