niedziela, 15 lutego 2015

To był bal! - Johanna



Rzecz działa się w małej miejscowości, za górami, za lasami, za siedmioma rzekami. Nad pięknym jeziorem, w towarzystwie lasu i gorącej atmosfery naszych serc. Wszystkie bajki spotkały się w jednym miejscu, żeby fantastyka mogła poznać rzeczywistość, a życie stało się bajką choć na chwilę.
 
W magicznej scenerii, w sąsiedztwie skutej lodem tafli jeziora, które wyglądało przez to jak makieta, jak plastikowa atrapa jeziora przygotowana przez jakiegoś reżysera, niczym w miasteczku Pleasantville, pojawili się bohaterowie naszych wszelkich fantazji.

Czerwony kapturek z biskupem – oboje w purpurze. Wyobraźcie sobie tańczącego  biskupa! W pełnej gali. Potem, gdy Czerwony Kapturek zdjęła kubraczek, wyglądała jak Elf Świętego Mikołaja. Niezamierzone najprawdopodobniej przeobrażenie, które powstało w efekcie zestawienia kolorystycznego zieleni spod kubraczka z całą resztą czerwonego stroju.

Kleopatra z Asterixem. Asterix kontra Kleopatra. Asterix z magicznym napojem. A przynajmniej pod jego mocnym wpływem. Skrzydełka na hełmie wirowały.

Anioł z diabłem. Białe pierzaste skrzydła i czerwone rogi. Jak ogień i woda. Jak dobro i zło. Czarno-biało. Żadnych odcieni szarości. Kontrast niepozostawiający cienia wątpliwości.

Burleska. Dziewczyny w gorsetach, pończochach, podwiązkach. Wszystko dopracowane w każdym szczególe. Makijaże. Kolory. Koronki. Kabaretki. Radość, śmiech, zabawa!

Monster High. Mistrzowski makijaż! Lalka wyglądała rewelacyjnie. W ogóle. Nie tylko makijaż był znakomity.

Wampir, który tak się wczuł w swoją rolę, że tylko raz udało mi się złapać moment kiedy się uśmiechnął. Nieznacznie. Pełen makijaż, peleryna, peruka. Perfekcyjny.

Hannibal Lecter w pomarańczowym więziennym kombinezonie, skuty łańcuchami, w masce. Dobrze się sprawdzał w roli DJ-a, kiedy prawdziwy znikał na zapleczu. Fajnie wyglądała ta pomarańczowa postać pląsająca i podrygująca przy konsoli.

Morticia Addams. Dziewczyna w ciąży, zgrabny brzuszek opięty czarną długą suknią. Blada twarz, czarne długie włosy. Postać cokolwiek osobliwa.

Człowiek w obcisłym kombinezonie udającym smoking. Zakrywający każdy fragment ciała, łącznie z twarzą. Kuriozalne przebranie.

Kowboje i mafiosa. Żołnierze i mnisi. Pielęgniarka. Lekarz ginekolog. Meloniki, kapelusze, czapki. Mnogość pomysłów, poziom wykonania charakteryzacji bezkonkurencyjny.

No i my. Piraci z Karaibów. Ośmioro nas było. Kapelusze pirackie, czerwone chusty, białe koszule, skórzane paski, kamizelki i gorsety. Lamówki i obszycia w złocie i czerwieni. Kapitan Jack Sparrow i załoga.

Przeróżne stroje, jakie mieliśmy okazję zobaczyć i podziwiać, świadczyły o wysokim poczuciu humoru ich właścicieli, o dystansie jaki do siebie mają i o tym, że przyjechali się naprawdę dobrze bawić! A zabawa była przednia! Muzyka świetna. DJ spisał się naprawdę dobrze. Do tego koncert szant na żywo. Wykonawcy byli nieco zestresowani, ale nie dali tego po sobie poznać. Słynny już poniekąd kisiel uzdrawiał im gardła przed, a nawet w trakcie występu.

I wszystko w fantastycznym miejscu. Piękne jezioro i plaża w zasięgu ręki. I pomimo lutego, kąpiel następnego dnia, w towarzystwie pływającej dookoła kry, była niezwykła. Potem pozostało nam ogrzać się przy ognisku, zjeść kiełbaski i w cudownych nastrojach pożegnać się. Wyjechaliśmy zrelaksowani. Zmęczeni ale odprężeni.

Bajka dobiegła końca. A artyści żyli długo i szczęśliwie.

Nieee… Bajka trwa! Tylko od nas przecież zależy jak długo…

Do zobaczenia w następnym odcinku ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz