niedziela, 22 marca 2015

Szary - Johanna

Poszłyśmy na Greya. Tak, na GREYA. I wiecie co? Było fajnie!




Po tych wszystkich komentarzach jakich naczytałam się na temat filmu i książki, jakie to beznadziejne i w ogóle, okazało się, że było lepiej niż się spodziewałam. Na początku trudno nam się było powstrzymać od śmiechu, bo weszłyśmy na salę z odpowiednimi komentarzami i właściwym nastawieniem. A potem było całkiem sympatycznie. Jak dla mnie, Pan Grey niezbyt sexi, ale jakoś w trakcie oglądania przyzwyczaiłam się do tej twarzy i nie było najgorzej. Zdecydowanie szybciej się przyzwyczaiłam do jego klaty ;)
Czytałam wcześniej, że gra aktorska jest beznadziejna – ale to w końcu nie „oscarowy” film. A gra lepsza niż w niejednym serialu telewizyjnym, które wszyscy oglądają i jakoś nie ma wokół tego zamieszania. Matka Greya grała koncertowo.
Słyszałam, że są tylko trzy sceny… No cóż, jest ich więcej i są całkiem rozbudowane. Gdyby dodali jeszcze kilka,  to już w ogóle nie zostałoby miejsca na fabułę. No dobra, umówmy się, że fabuły wielkiej nie ma, ale coś tam się jednak dzieje… A sceny całkiem ciekawe. Pamiętajmy, że to nie film porno.
Czytałam też, że to film dla nastolatek i „niedojechanych” czterdziestek, które wstydzą się powiedzieć mężowi o swoich fantazjach. No cóż…  Ja się nie wstydzę ;) Nie uważam też, żeby mi brakowało wrażeń. Jak idziesz na taki film, to nie po to, żeby nadrobić orgazmy ostatniego dziesięciolecia, tylko po to, żeby się zrelaksować i dobrze bawić. Nie wiem dlaczego wiele osób sądzi, że to wstyd oglądać takie filmy. Nie wiem też, czy wstyd dlatego, że takie kiepskie, czy wstyd, że o seksie? Bo to chyba nie zostało do końca sprecyzowane w tym całym szumie informacji i recenzji. Nie ograniczajmy się tylko do filmów, na które „wypada” iść. Bo co ludzie powiedzą! I na koniec jeszcze jedno.
Przeczytałam przed chwilą, że to film o pieniądzach, bo która laska poleciałaby na psychola bez kasy. Zastanówmy się. Każdy facet z kasą zawsze będzie dobrym tematem do takich historii, niezależnie od tego czy będzie miał jakieś specyficzne, nazwijmy to, upodobania, czy nie! Choćby Pretty Woman… Komuś wstyd, że oglądał? To wszystko tak naprawdę historie o Kopciuszku. A z drugiej strony. Jeśli między ludźmi zdarzy się chemia i prawdziwe uczucie (a w przypadku Any i Greya niewątpliwie mamy z tym do czynienia), to kasa schodzi na drugi plan. Bo w życiu bywa różnie. I tu przykład – Pod Mocnym Aniołem… Tak, to też oglądałam. Bo nie ograniczam się do żadnych rodzajów i poziomów kina. I nie uważam, że przyznanie się „lubię Greya” jest jakąś ujmą i źle o mnie świadczy.
Więc biegnijcie na Greya i dobrze się bawcie! A nuż jakiś pomysł wpadnie do głowy… ;) Kto nam zabroni fantazjować?
A na koniec seansu jedna z nas zapytała z cudownie udawanym rozczarowaniem „Nie będzie ślubu?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz