20
13
2
…choć to dziwne, to od kiedy
wróciłam z moich (kolejnych) wymarzonych wakacji to właśnie, oprócz wspomnień,
te cyfry znajdują się w mojej głowie. 20
milionów –nieoficjalnie tylu mieszkańców ma Istambuł. 13 milionów – tylu oficjalnie. 2 miliony –
tylu mieszkańców ma Warszawa.
Podobnie zresztą zdumiona byłam
widząc wszystkie piękności, które oferuje Istanbuł. Miasto leżące na kilku
wzgórzach, miasto dwóch kontynentów, pięknych meczetów, ogromnego mostu
łączącego dwa kontynenty i pełne radosnych ludzi i przepysznego jedzenia w
klimatycznych miejscach.
Istanbuł był moim marzeniem.
Chciałam iść nad Bosfor, stanąć pośrodku mostu i być jednocześnie na dwóch
kontynentach, chciałam zobaczyć jak prezentuje się kultura turecka i zjeść
lody, którymi można, dosłownie, rzucać a one się nie rozbryzgują (istnieje
jakieś ładniejsze słowo o tym samym znaczeniu?:D!) jak te nasze polskie!:) Chciałam
pooddychać tureckim powietrzem i poczuć tamten, typowy klimat.
Gdyby tylko most był otwarty
wszystkie powyższe punkty zostałyby odhaczone na mojej liście, a przy każdym
„ptaszku” widniałaby emotikona „:D” wyrażająca radość, śmiech, szczęście! W
Istanbule znalazłam bowiem dokładnie to, co znaleźć tam chciałam!:) (a w sumie
na 2 kontynentach jednocześnie też byłam, bo się statkiem płynęło do Azji! HA!)
Miasto jest zachwycające!
Przeróżne kulturowo, co dodaje mu jeszcze smaczku. Pełne zabytków, kebabu,
jedzenia, słodyczy, przypraw i specyficznych zapachów, w dobrym tego słowa
znaczeniu ;).
Meczety robią wrażenie nie tylko
za dnia, ale też w nocy, gdy są pięknie oświetlone. Szczerze powiedziawszy nie
wiem nawet czy w nocy nie są piękniejsze. Bosfor najpiękniejszy jest przy
wschodzie i zachodzie słońca…najlepiej, gdy obserwuje się go z dachu hostelu;).
To, co sprawiło, że uśmiechałam się do siebie, to knajpki pełne facetów
grających w tavle, popijających herbatę i beztrosko spędzających czas. Tak,
tak, tak…wiem, że kobietom w Turcji tego nie wolno, ale ten tekst nie jest
tekstem oceniającym kulturę czy religię, a jedynie tekstem o Istanbule, więc
Drogi Czytelniku, nie dopatruj się proszę kulturowych i religijnych
„smaczków”.:) To, co sprawiało, że czułam się w Stambule świetnie to ludzie.
Odniosłam wrażenie, że Turcy i Turczynki są osobami uśmiechniętymi i skorymi do
pomocy. Nie trafiłam, dzięki Bogu, na nachalnych facetów obiecujących złote
góry, itp. Nie trafiłam też na zapłakane kobiety, rozpaczające nad swoim losem.
Trafiłam na normalnych, uśmiechniętych ludzi, którzy sprawili, że Istanbuł był
dla mnie miejscem przyjaznym nawet jak sama wracałam w nocy do domu:). To, co
pyszne w Istanbule to jedzenie. Na szczęście mieliśmy dwie polskie
Przewodniczki – koleżanki dzięki, którym poznałyśmy smaki malutkich, typowo
tureckich knajpek, w których jedzenie połączone z ayran - em było przepyszne
(ayran – jogurt z solą – specyfik turecki). Nieeuropejska kuchnia turecka,
pełna innych smaków, przypraw, warzyw to naprawdę cudeńko. Jeżeli ktoś nie może
znaleźć powodu, dla którego warto odwiedzić Turcję, bo Islam nie za bardzo, a
zabytki średnio interesują…proszę bardzo – oto on: jedzenie!:))))
Noooo…nie wspominając już o
deserze!!!! Baklava – typowa turecka baklava! To…yyyy…jakby to powiedzieć…opisać…hmmm…nie!!!
Tego nie da się powiedzieć czy opisać. Tego trzeba spróbować! Baklava to typowy
turecki słodycz. I choć jest ich w Turcji wiele, to ona jest dla mnie,
niekwestionowaną królową i liderem w kategorii słodycze! Jej konsystencja,
smak, wygląd, zapach…mniam, mniam, mniam…przy baklavie kalorie nie mają
najmniejszego znaczenia! Kto spróbuje – ten zrozumie!!! :)
Dane nam było zwiedzić również
jedną z Wysp Książęcych. Wysp, na których nie używa się aut, budynki są urocze,
miejsce do spacerów idealne…na których jednak nie uraczy się piaszczystych
plaż. I choć przyznaję, że tego nam brakowało, to pogoda, zaliczony spacer,
kąpiel i pyszne lody zrekompensowały nam tę niedogodność!:)
Polonezkoy – polka wieś w Turcji.
Jak to fajnie było zobaczyć i usłyszeć polskie pamiątki i polski język, w tak,
mogłoby się wydawać, odległym kraju. Wioska jest malutka, ale warta poświęcenia
jej czasu. Dom Cioci Zosi, w którym zostaliśmy cudownie ugoszczeni, to
niezwykłe miejsce, w którym można poczuć ducha Polski. Koniecznie trzeba do
niego zajrzeć podczas pobytu w Adampolu.
Pisząc ten tekst, kilka miesięcy
przecież, po pobycie w Istambule, wciąż mam to uczucie niedosytu. To uczucie,
że Istanbuł jest tak fajny, że nie zdążył mi się zaprezentować w całej swej
okazałości przez te kilka dni. Wciąż uśmiecham się wspominając te ulice pełne
ludzi, targi pełne krzyczących sprzedawców z jeszcze większą ilością ludzi i te
zapachy roznoszące się w każdym zakamarku tego miasta.
Istanbuł zrobił na mnie bardzo
duże wrażenie…bardzo, bardzo. Jego wielowątkowość i różnorodność połączone ze
śpiewem Muezina, tak charakterystycznym dla islamskiej religii, robią naprawdę
duże wrażenie. To z całą pewnością miejsce warte odwiedzin i poświęcenia mu
kilkunastu dni w życiu. Kilka bowiem to za mało. Za mało, aby nacieszyć się i
naoddychać się istanbulskim powietrzem na tyle, aby
poczuć się nim nasyconym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz