Paris, Paris…
„C'est la vie - cały twój Paryż z pocztówek i mgły
C'est la vie - wymyślony...”
C'est la vie - wymyślony...”
[Jacek Cygan]
Paryż będzie głównie w obrazkach, podobnie jak Rzym, Londyn i
Florencja. Wycieczka do Paryża była dobrych kilka lat temu, w czasach, kiedy
jeszcze nie wpadłam na pomysł pisania bloga, czy czegokolwiek… Dlatego niewiele
pamiętam. Ale odkurzając stare fotki, których jakość niestety też pozostawia
wiele do życzenia, niektóre wspomnienia wracają…
Nieśmiertelny i znany na całym świecie
symbol Paryża – Wieża Eiffla.
Piękna, misterna, koronkowa… mimo, że z metalu. Z każdej perspektywy jest
absolutnie zjawiskowa. Większość zdjęć, jakie widziałam nie oddaje jej uroku,
ponieważ nie widać wtedy szczegółów. Ogromnie się cieszę, że mogłam ją obejrzeć
z bliska, z dołu, z boku, ze środka… Niestety nie wjechaliśmy na samą górę z
jakichś przyczyn, ale nawet z pośredniego tarasu można było podziwiać cudne
widoki na Paryż i dzielnicę La Defense
– nowoczesną część aglomeracji paryskiej.
Przez La Defense przejechaliśmy tylko autokarem, więc trudno mi cokolwiek
powiedzieć na jej temat.
Mieszkaliśmy w dzielnicy Montmartre – urokliwym, historycznym
zakątku, mieszczącym się w centrum Paryża, niedaleko wzgórza Montmartre, na
którym wzniesiono bazylikę Sacre-Coeur.
Naszym domem był śliczny mały hotelik w jednej z bocznych uliczek, z którego
okien roztaczał się wdzięczny widok na dachy Paryża. Miniaturowe pokoje z
miniaturowymi łazienkami, do których czasem prowadziły drzwi, a czasem… firankiJ Klimat nieziemski! Nie mogłabym
sobie wyobrazić lepszego lokum na zwiedzanie Paryża!
A chwila spędzona z przyjaciółmi w
nocy na wzgórzu Montmartre i smak wina o północy, pitego prosto z butelki – „bezcenne”.
Poza tym, pamiętam, że było zimno
(październik). Ale pamiętam też momenty, kiedy słońce grzało mocno i
zdejmowaliśmy kurtki, żeby nacieszyć się ostatnimi promieniami odchodzącego lata…
Podczas tych ciepłych chwil zwiedzaliśmy m.in.: słynny cmentarz Pere-Lachaise, na którym spoczywa wielu
znanych i wielkich ludzi, m.in.: Jim Morrison. Jego grób nie należy do tych
monumentalnych…
A kiedy było zimno – trafiło na Luwr. Największe wrażenie sprawił na
mnie wielki i przestronny hall wyłożony marmurem – świeżość i spokój. Zbiory
natomiast nieco mniej mnie zainteresowały. Nie jestem raczej typem muzealnej
bestii, co można zapewne zauważyć czytając moje wcześniejsze wpisy o innych
miastach.
Dla tych, którzy lubią muzea i
rzeźby: Venus z Milo
Był i Wersal, ociekający złotem, przeogromny… Tu staliśmy w dłuuugiej
kolejce, żeby dostać się do środka i zwiedzić komnaty pałacowe.
Katedra Notre Dame podobała mi się bardzo z punktu
widzenia architektonicznego – te jakby ucięte wieże katedralne, inne niż w
polskich katedrach, sprawiają, że budowla jest jeszcze bardziej monumentalna.
Centrum Pompidou – moim zdaniem beznadziejne…
(te rusztowania to nie remont… tak
ma być…)
Były i ślimaki, które smakowały wyśmienicie!
W Polsce też jadłam, kilkakrotnie, ale przysięgłabym, że to nie to samoJ
Jednego dnia wybraliśmy się na
wycieczkę pt.: Zamki nad Loarą –
obejrzeliśmy kilka, kilka zwiedziliśmy – piękne bukiety żywych (!!) kwiatów
zdobiących każdą, ale to każdą komodę, stolik, półkę były czymś niespotykanym do
tej pory. Piękne zamki, piękne ogrody, piękne miejsca… choć niektóre nieco
mroczne…
A w drodze powrotnej wskoczyliśmy do
Brukseli, obejrzeć genialny stary
rynek i Manneken pis - siusiającego
chłopca, symbol Brukseli. Dziewczynkę też widzieliśmyJ Oczywiście nie obyło się bez
czekoladowo-gofrowych zakupów…
Paryż i Brukselę polecam gorąco! Ja
sama z całą pewnością będę chciała tam wrócić i pokazać moim najbliższym to co
już widziałamJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz