Tym razem o pomyśle na spędzenie weekendu - żadnych długich tras, wszystko w zasięgu. Nie trzeba planować wielkiej podróży ani robić rezerwacji - tak jakby niezobowiązująco... :) A czas spędzony aktywnie i w oderwaniu od codzienności, czasem szarej... Dzisiaj opisuję SPŁYW KAJAKOWY, na jaki wybraliśmy się w ostatni weekend.
Spływ zorganizował jeden z naszych znajomych. Mieliśmy trochę wątpliwości ze względu na aurę, czy ludzie się nie wykruszą, czy towarzystwo dopisze. I ku naszemu zaskoczeniu, bardzo pozytywnemu oczywiście, zebrało się nas ponad 40 osób!
Spływ zorganizował jeden z naszych znajomych. Mieliśmy trochę wątpliwości ze względu na aurę, czy ludzie się nie wykruszą, czy towarzystwo dopisze. I ku naszemu zaskoczeniu, bardzo pozytywnemu oczywiście, zebrało się nas ponad 40 osób!
Na początek
organizator zabrał nas autokarem do miejsca startu, gdzie dostaliśmy śniadanko –
pyry z gzikiem – PYCHOTA!
Po napełnieniu
brzuszków i w dobrych humorach odbyliśmy odprawę i… popłynęliśmy J
Nie wiosłowałam W
OGÓLE… no może ze trzy razy machnęłam…Dlaczego? Bo tak sobie założyłam – od wiosłowania
miałam męża, który chętnie to robił. W sumie to mi tylko to wiosło
przeszkadzało – niepotrzebnie je zabrałam…
Instruktorzy
prowadzący spływ byli bardzo przejęci rolą, przez co wprowadzali lekką
nerwowość i szmery w kuluarach. Ale były też pozytywne opinie o ich złotych radach J
W sumie było 6
wywrotek – kąpali się ludzie w różnych miejscach. My tym razem daliśmy radę J Może dlatego, że nie
wiosłowałam? Nie przeszkadzałam? Najbardziej szkoda było rodziny z 7 letnią
córką, którzy zaliczyli kąpiel już po kilkuset metrach spływu – nie nacieszyli
się zbytnio… Ale dzielnie czekali na nas w bazie i nie ominęło ich ognisko.
A ognisko było FAJNEJ Kiełbaski, gitara i
śpiew…
I nocleg pod
namiotami! Świetny weekend! Mimo tego, że pogoda była taka sobie, czyli niezbyt
ciepło, bawiliśmy się bardzo dobrze. Nie padało, a to najważniejsze.
Spływ kajakowy to
jeden z fajniejszych pomysłów na spędzenie weekendu – blisko, turystycznie, w
otoczeniu przyrody. Te widoki, jakie podziwialiśmy z wody… tego nie da się zobaczyć
z brzegu.
Polecam wszystkim taki sposób spędzania czasu. A jeśli jeszcze połączymy
to z biwakiem… Rewelacja!
Jedyny minus był taki,
że wróciliśmy do domu zmęczeni i niewyspani… ale co tam, raz się żyje!
A gdzie płynęliście?
OdpowiedzUsuńWełna - od Jaracza do Obornik
Usuń