sobota, 16 kwietnia 2016

Malta Malta - Gozo

Gozo – zaczarowana wyspa


Drugi dzień pobytu – wyjazd na Gozo. Gozo to druga co do wielkości wyspa archipelagu maltańskiego.
Polecana była nam przez znajomych oraz różne blogi podróżnicze. W tym celu pojechaliśmy autobusem spod domu do miejscowości Cirkewwy, gdzie wsiedliśmy na prom na Gozo. Jedna strona gratis, bilet powrotny obejmujący obie przeprawy, kupowany dopiero na Gozo, kosztował 4,65 Euro. Gra warta świeczki!Po drodze minęliśmy wyspę Comino, przy której znajduje się Błękitna Laguna. Zamierzamy tam wrócić w sezonie i spędzić na plaży cały dzień!
Podążając szlakiem autorów bloga beztroskie wczasy, wybraliśmy się na pieszą wycieczkę do polecanej przez nich plaży: http://beztroskiewczasy.pl/mgarr-ix-xini-ukryty-skarb-gozo/ Trasa była rewelacyjna! Temperatura wynosiła „zaledwie” 27oC, więc nie mieliśmy takich problemów jak autorzy opowieści, ale i tak słońce dało nam się we znaki. 









Wieczorem okazało się, że jesteśmy opaleni. Opaleni to mało powiedziane. Zjarało nas na czerwono. Bo po co krem z filtrem? W marcu? Następnego dnia kupiliśmy grzecznie balsam z faktorem 20 i smarowaliśmy się pokornie. Ale wracając do naszego spaceru. Była to około godzina marszu, w niespiesznym tempie, wąską ścieżką, wzdłuż wybrzeża, po skałach, kamieniach, między kaktusami, w towarzystwie bezchmurnego nieba, gorącego słońca, kojącego szumu fal i nadmorskiej bryzy. Żyć nie umierać. Tak dużych kaktusów nie widziałam. No może w palmiarni… Kaktusy i koperek – sporo tego było… Żadne zdjęcia nie oddadzą tego co widzieliśmy. Żadne opowieści nie oddadzą tego co czuliśmy, a już tym bardziej moje. Po prostu to trzeba zobaczyć i przeżyć. Skały, po których stąpaliśmy były w niektórych miejscach jakby zrobione z czegoś sztucznego – jak wybiegi morskich zwierząt w zoo. Wiecie co mam na myśli? Takie tekturowo-plastikowe. Plaża, do której dotarliśmy okazała się ukrytą w wąskiej zatoce oazą spokoju i radości.



Kilka samochodów, kilkanaście osób, klimat grecko-włosko-skalisty. Czas się zatrzymał. Regionalne piwo Cisk wypite pod parasolem z drzew, trochę czasu spędzonego na kamienistej plaży – opalanie i kąpiel, relaks, błogość. Niestety trzeba było opuścić to cudowne miejsce i iść dalej, bo w planie mieliśmy jeszcze dotarcie do Azure Window na zachodnim krańcu Gozo. 

A nie było to łatwe, bo trzeba było wydostać się z plaży, dotrzeć do jakiegoś przystanku, złapać autobus do Rabatu (vel Victorii), i tam dopiero przesiąść się na autobus do Dwejry, gdzie znajdował się cel naszej podróży. Ale poszło jak zwykle sprawnie. Podobnie jak autorzy wspomnianego wpisu, autobus złapaliśmy w Għajnsielem. Przesiadka poszła nam błyskawicznie, my to mamy szczęście. Kiedy wysiedliśmy w miejscowości Dwejra, miałam wrażenie, że zwieziono nas w pobliże piramid w Kairze – takie podobne miejsce. Tylko nikt nie wołał „Mister, Mister, special price, one dolar”. 
Gdy podeszliśmy bliżej, naszym oczom ukazał się niesamowity widok – Lazurowe Okno naprawdę robi wrażenie. Słyszałam, że ma się zapaść w tym roku, więc spieszcie się, żeby było jeszcze co oglądać! Rzeczywiście na skale widać dość duże i wyraźne pęknięcia, a teren na szczycie skały jest opisany zakazem wstępu. To oczywiście nie przeszkadza turystom wchodzić… my nie weszliśmy. Zeszliśmy za to na sam dół, gdzie wąskim przejściem nad samą wodą, przyklejając się praktycznie do skały, można się przedostać w miejsce, z którego widać Okno w całej okazałości. 


I co postanowił mąż? A no, że się wykąpie. W takim miejscu się nie wykąpać? No i się wykąpał. A wieczorem wydłubywał ze stopy dziesiątki czarnych igiełek, które mu się tam wbiły niepostrzeżenie… Drobinki skalne. Na szczęście obyło się bez lekarza, a ostatnie fragmenty wspólnymi siłami wydobyliśmy po powrocie do domu. Chyba został przemytnikiem minerałów… Potem skusiliśmy się jeszcze na rejs łódką i dzięki temu zobaczyliśmy Azure Window także z drugiej strony. Zobaczyliśmy też Gozo Blue Grotto – taką mniejszą, odpowiednik prawdziwej Blue Grotto, która znajduje się na Malcie. Warto było popłynąć. Za jedyne 4 Euro mieliśmy w pigułce to co zobaczylibyśmy na Malcie za 8 Euro, gdyby morze było spokojne. 



Potem jeszcze lody z foodtracka od sprzedawcy mówiącego po polsku (trochę, ale zawsze) i powrotny autobus. Po przesiadce w Rabacie dotarliśmy do portu, skąd odpłynęliśmy na Maltę. Pod koniec rejsu uchwyciliśmy jeszcze okiem zachód słońca nad morzem – przepiękny widok. Zdjęć nie zdążyliśmy zrobić, bo kiedy wysiedliśmy po zachodzie nie zostało już ani śladu. Jeszcze jeden kurs autobusem i byliśmy w domu. Zmęczeni, zachwyceni, spaleni, i trochę głodni.

Jadąc w stronę Cirkewwy, zorientowaliśmy się, że autobusy zatrzymują się na żądanie. Stojąc na przystanku trzeba machać, a jadąc autobusem wciskać guzik „stop”. Ale nawet wtedy kierowca nie zawsze zauważa i parę razy przejechał przystanek… wtedy dało się słyszeć z tyłu autobusu głośne „HOŁ”. Kierowca zatrzymywał się wtedy jak gdyby nigdy nic kilkaset metrów dalej. Poza tym, jeśli autobus był pełen, kierowca nie zatrzymywał się, żeby zabrać nowych pasażerów. No cóż, mieli pecha i musieli czekać na następny autobus. A następny mógł przyjechać za kilka minut albo za godzinę… to wszystko zależy od tego na jak bardzo uczęszczanej trasie przystanek się znajdował. Ale pamiętajmy, że obowiązywał rozkład zimowy, więc latem pewnie tych autobusów jest wystarczająco dużo. Biorąc pod uwagę powyższe obserwacje, zawsze ustawialiśmy się na początku przystanku, żeby się zmieścić. Wsiada się zawsze z przodu, kupuje bilet u kierowcy, lub odbija kartę i przesuwa dalej. Wysiadać można również z tyłu, jeśli kierowca otworzy drzwi… W tym miejscu może parę słów o biletach. My jeździliśmy na jednorazowych, kupowanych każdorazowo u kierowcy. Bilet kosztuje 1,50 Euro i jest ważny przez dwie godziny, łącznie z przesiadkami. Nie można go jedynie traktować jako biletu powrotnego. Takie same bilety obowiązują na Malcie i na Gozo. Karta tygodniowa Tallinja Card kosztuje 21 Euro. Przekalkulowaliśmy po prostu ile będziemy jeździć i wyszło nam, że jednorazówki nam wystarczą. W sumie wydaliśmy na bilety autobusowe 30 Euro na dwie osoby. Gdyby być dłużej, to pewnie karta byłaby lepszym rozwiązaniem. Wszelkie informacje o publicznym transporcie na Malcie i Gozo można znaleźć tutaj: https://www.publictransport.com.mt/

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz