- Gdzie jedziesz na
wakacje?
- Do Rumunii – odpowiadam z uśmiechem – mam tam bardzo bliskich znajomych.
- Do Rumunii – odpowiadam z uśmiechem – mam tam bardzo bliskich znajomych.
Po tej odpowiedzi następuje
chwila ciszy, w której to wyraźnie widzę niewyraźną minę rozmówcy i tę chęć
zapytania: do Rumuni?!?!?! (w domyśle: ale po co tam i dlaczego tam???)
A no tak! Bo wbrew temu,
co o Rumunii i jej mieszkańcach sobie wyobrażamy, wbrew temu, co o nich wiemy i
jaką mamy opinię i wbrew plotkom wszelakim, osobiście zaświadczam, że kraj jest
PIĘKNY!
Dzięki gościnności moich
kochanych znajomych miałam okazję zwiedzić zarówno góry jak i nadmorskie
okolice. Nie raz zaparło mi dech w piersiach, nieraz byłam zachwycona widokami
i tym, co oferuje Rumunia i nieraz obejrzałam się przez ramię z uśmiechem
wodząc wzrokiem za przystojnym, ciemnookim Rumunem.:)
Brasov - jedno z miast w
górach
To bardzo ciepła woda w
Morzu Czarnym, która pozwala na cudowne kąpiele tym, którzy w naszym rodzimym
Bałtyku zamarzają, czyli np. mi.;)
To piękne góry i piękne
widoki. Trasa Transfogaraska w Górach Fogaraskich to niesamowite przeżycie.
Wsiadasz do auta u podnóża góry i jedziesz…i jedziesz…i jedziesz…Po drodze
mijasz tamy, z których skok na bungee jest zapewne przeżyciem podnoszącym
poziom adrenaliny do najwyższych progów. Mijasz stada owiec, które akurat
postanowiły pospacerować drogą czyniąc ją całkowicie nieprzejezdną wprawiając w
złość kierowców, w ubaw pasażerów i zmuszając opiekuna do „gwizdnej” nagany
nawołującej do powrotu na pastwisko. Mijasz stoiska z wszelkiego rodzaju
rumuńskimi smakołykami.
Rumuńskie jedzonko - grill
Fragment trasy transfogarskiej z unosząca
się mgłą
Fragment trasy transfogarskiej
Rumuńskie jedzonko - grill
Nie należy się jednak
spodziewać czegoś podobnego do polskich oscypków. Rumunie są mięsożerni. Tak
bardzo mięsożerni, że my ze swoją golonką i biała kiełbasą spokojnie możemy
nazwać się wegetarianami. Posiłek bez mięsa tłustego, smażonego, w dużych
ilościach i różnych gatunkach, nie jest posiłkiem. A w górach? Świńska,
odpowiednio doprawiona, skóra zastępuje oscypek. I ta radość na twarzach
Rumunów zajadających się tym przysmakiem…nie do opisania. Zresztą, domyślam
się, że mój wyraz twarzy patrząc na nich zajadających się TYM CZYMŚ, też byłby
nie do opisania.:)
Mamaliga z serem i mięsem, a
la gulasz
To również: alkohol?
Oczywiście musi być mocny. Sery? Pełnotłuste, przepyszne, o wyjątkowym smaku –
zwłaszcza te domowej roboty. Słodycze??? Ymmm…Kurtosz – już samo słowo sprawia,
że moje kubki smakowe zwiększają swoje działanie. Pychota! Bez dwóch zdań to
jeden z najpyszniejszych słodkich smakołyków jakie w życiu jadłam. Słodki, ale
nie za słodki…pyszne ciasto, chrupiące, z różnoraką posypką…mniam! Najlepiej
zakupić jeszcze gorący, co nie jest trudne, z uwagi na fakt, że przydrożni
twórcy i zarazem handlarze tym przysmakiem dbają o turystów ustawiając swoje
małe „fabryki” w niewielkich odległościach. Smak nie do opisania. To punkt
obowiązkowy w rumuńskim menu, choć de facto, jest to przysmak pochodzący z
Węgier.
To Morze Czarne.
Nadmorski obraz to taki, który dostrzec możemy każdego lata w naszym kraju.
Mnóstwo ludzi, mnóstwo aut, mnóstwo atrakcji, hałasu, głośnej muzyki i zabawy.
Z tą tylko subtelną, ale jakże ważną, różnicą, że woda jest nieporównywanie
cieplejsza do naszej w Bałtyku. Za to właśnie pokochałam Morze Czarne!:)
Ohydne, pływające wszędzie algi też usprawiedliwiłam ich zbawiennym działaniem
na moją cerę!;)
Zwiedzając Rumunię autem
miałam okazję zobaczyć kilka różnorodnych krajobrazów. Wsie, w których żyje się
naprawdę biednie, w których ludzie mieszkają w rozsypujących się domkach, a ich
jedynym źródłem utrzymania są zbiory z ogrodu, które sprzedadzą przed własną
furtką. I miasta, w których żyje się i przeciętnie i bogato.
Casa Poporului
Stolica ze sławnym Casa Poporului (Dom Ludu) – dziełem Nicolae Ceaușescu, które kipi przepychem i bogactwem robiąc ogromne wrażenie na zwiedzających, czy inne mniejsze miasta, w których, w blokach żyją zwykli pracujący ludzie – to również rzeczy warte obejrzenia. Choćby po to, aby przekonać się, że zabytki i zwykłe życie, tego złą sławą owianego kraju, wcale nie różni się od życia naszego – polskiego.
Ławka z parku w Bukareszcie
Jedno jest pewne – nie dostrzegłam rażącej biedy, z którą kraj ten jest kojarzony. Znalazłam w nim raczej mnóstwo rzeczy, które warte są uwagi i obejrzenia, ale niestety nikt o nich nie mówi.
Casa Poporului
Stolica ze sławnym Casa Poporului (Dom Ludu) – dziełem Nicolae Ceaușescu, które kipi przepychem i bogactwem robiąc ogromne wrażenie na zwiedzających, czy inne mniejsze miasta, w których, w blokach żyją zwykli pracujący ludzie – to również rzeczy warte obejrzenia. Choćby po to, aby przekonać się, że zabytki i zwykłe życie, tego złą sławą owianego kraju, wcale nie różni się od życia naszego – polskiego.
Ławka z parku w Bukareszcie
Jedno jest pewne – nie dostrzegłam rażącej biedy, z którą kraj ten jest kojarzony. Znalazłam w nim raczej mnóstwo rzeczy, które warte są uwagi i obejrzenia, ale niestety nikt o nich nie mówi.
Widok z okna z zamku Drakuli
Warto jechać do Rumunii.
Naprawdę warto! Dla ciepłej wody w Morzu Czarnym, dla Trasy Transfogaraskiej,
dla sympatycznych i otwartych ludzi, dla ciemnookich Rumunów, dla arbuzów,
które my widujemy na sklepowych pólkach, a tam można je zakupić z wozu
bezpośrednio od producenta, który zerwał je godzinę temu z własnego ogródka, dla
pysznych serów i całego mnóstwa jedzenia, które choć tłuste, jest warte
grzechu.
To kraj piękny, niedoceniony, wprawiający w zachwyt, oddający do
dyspozycji piękne widoki każdemu, który chce się nimi zachwycać. Kraj, w którym
każdy znajdzie coś dla siebie.
Widok z tarasu Domu Ludu
Są i góry i morze i zapewne jeszcze mnóstwo cudownych miejsc, których nie zdążyłam zobaczyć, a co może będzie mi dane już za kilka miesięcy.
Ja jedząca Kurtosz:)
Widok z tarasu Domu Ludu
Są i góry i morze i zapewne jeszcze mnóstwo cudownych miejsc, których nie zdążyłam zobaczyć, a co może będzie mi dane już za kilka miesięcy.
Całym sercem polecam!:)
p.s. wozów z taborami
nie dostrzegłam!:) Nikt też nie chciał mnie porwać, wydać za mąż na poczekaniu
za Cygana ani okraść…tak tylko mówię - jakby ktoś pytał.;)
A ja widziałam wozy cygańskie - jak z bajki! - pod Bukaresztem kilka lat temu. Wyglądały zjawiskowo na obwodnicy skądinąd dużego miasta! Klimat niepowtarzalny...
OdpowiedzUsuńJohanna