Do wyjazdu
już tuż tuż…
A co tak naprawdę
zaplanowaliśmy? Bo trasę to już znacie. Ale szczegóły! No bo Lublin,
Bieszczady, Kraków… A konkretnie to co my właściwie będziemy robić? Bo sama już się gubię...
Dzień pierwszy
Wyjazd z domu 6 rano
(taki plan…) i przejazd do Lublina – jakieś 5-6 godzin pewnie minimum. Z przerwami
na siusiu i kawę. Po drodze przystanek w Kazimierzu
Dolnym i to będzie pierwszy punkt
naszego zwiedzania. W Kazimierzu chcemy zobaczyć Rynek, Wzgórze Trzech Krzyży,
basztę i ruiny zamku.
Fajnie byłoby też
podjechać do Janowca, który leży naprzeciwko
Kazimierza – po drugiej stronie Wisły. Jest tam piękny zamek… A ja uwielbiam
stare kamienie… Spróbujemy, ale będzie to zależało od czasu jaki nam zostanie.
Co prawda z Kazimierza do Lublina jest już całkiem blisko, więc mam nadzieję, że
się uda.
No i na wieczór
dotrzemy zapewne do Lublina – naszego pierwszego lokum, w którym zatrzymamy się
na 3 dni.
Dzień drugi
Nie ruszamy się
nigdzie daleko. Zwiedzamy Lublin,
Majdanek, starówkę. Może jakaś gra miejska? Lub zwiedzanie z poszerzoną
rzeczywistością.
Dzień trzeci
Wycieczka do Zamościa i zwiedzanie. Przede wszystkim
piękny Rynek Wielki z Ratuszem znanym z filmu WkręceniJ. Wieczorem powrót do
Lublina i spacer po mieście.
Dzień czwarty
Żegnamy rano Lublin i
przemieszczamy się do Rajskiego. Jednak po drodze czeka na nas Sandomierz. A w nim, śladami Ojca
Mateusza i Prokuratora Szackiego… J Żartowałam. Ale na pewno będzie co oglądać. W planie
są: stare miasto, zamek, może podziemna trasa turystyczna?
Gdzieś po drodze może
Przemyśl… Nie wiem jak to wciśniemy, ale przecież czas jest względny a zagięcia
czasoprzestrzeni dzieją się ciągle.
A popołudnie
(wieczór?, późny wieczór?) to czas na przejazd do Rajskiego.
Dzień piąty
Przede wszystkim trzeba
się wyspać, bo droga była długa. Jestem pewna, że nasz Gościniec zapewni spokój
i odpoczynek w pięknym otoczeniu. Tak, aby mieć siły ruszać dalej. Bo dzień
piąty to dzień na obejrzenie tamy przy Jeziorze
Solińskim oraz spacer po Polańczyku
– miejscowym kurorcie.
Wieczorem odpoczynek,
może przy grillu albo ognisku.
Dzień szósty
Pełen relaks. Musimy zebrać
siły na nadchodzące dni, bo czekają nas góry. W tym celu będziemy leżeć i
regenerować się, zachwycając się świetnym towarzystwem (naszym wzajemnym) i
cieszyć się nic-nierobieniem. Gdyby ktoś coś chciał porobić jednak, to niech
robi to sam…
Niestety tylko do
popołudnia te wyżej opisane działania będzie można uskuteczniać, gdyż przed
nami (znowu!) długa droga – na południe, do Ustrzyk Górnych.
Dzień siódmy
Witamy świt w
Bieszczadach! Wędrujemy.
Dzień ósmy
Wędrujemy. Zachwytom nie
ma końca J
Dzień dziewiąty
Wyjazd w godzinach
rannych i kierunek Kraków. Tak, aby
dotrzeć do Grodu Kraka w przyzwoitych godzinach – wczesnopopołudniowych. Chcemy
mieć czas na zwiedzanie Smoczej Jamy, rzut oka na Wawel, spacer po starym
mieście.
Dzień dziesiąty
Tego dnia
zaplanowaliśmy wycieczkę do Wieliczki.
Oczywiście w celu zwiedzania Kopalni Soli. Byłam tam kiedyś, dawno, dawno temu,
jako dziecko i niewiele pamiętam. Ale moje skojarzenia z tym miejscem to
przyjemny chłód i tajemniczy klimat podziemnych jaskiń. W czasie upału jak
znalazł! Bo przecież będzie gorąco. (wcześniej nie wspominałam, ale pogodę, jak
zwykle, zamówiliśmy)
Po zwiedzaniu powrót
do Krakowa – spędzimy to w sumie dwie nocki – i czas na spacer, kawę, kolację… Mieszkać
będziemy w samiuteńkim centrum, więc będzie blisko.
Dzień jedenasty
Dzień jedenasty to
początek powrotu… tak przynajmniej to widzę i czuję. Jedziemy do Wrocławia, z
przystankiem w Oświęcimiu. Trochę te
nasze wakacje stoją pod znakiem obozów koncentracyjnych… Mam nadzieję, że udźwigniemy.
Potem prosto do Wrocka.
Dzień dwunasty
Budzimy się we Wrocławiu i oglądamy: Stary Rynek, Jasia
i Małgosię i oczywiście wszechobecne Krasnale. Ale przede wszystkim ZOO i
Afrykarium. Bo głównie dlatego tu przyjedziemy. Dobrze byłoby przyjechać na
tyle wcześnie, żeby spacery załatwić wczoraj, ale to chyba będzie trudne… wtedy
dzisiaj byłby czas na Ogród Japoński w Parku Szczytnickim – blisko ZOO, więc
zobaczymy.
Po wrażeniach
pakujemy się (chociaż spakować to się chyba trzeba rano) i jedziemy do Głogowa – ostatni przystanek na naszej
trasie. Spędzimy tam czas z przyjaciółmi – zwalimy im się na głowę i
przenocujemy u nich. Jutro rano idą do pracy, więc będziemy się starali, żeby
nie zarwali nocki…
Dzień trzynasty
Dzień powrotu do
domu. Ale, że trzynasty? Hmm… dlaczego tak krótko!
Dzień czternasty
Odpoczynek, tzn.
pranie, pranie, pranie. A wieczorem spotkanie z przyjaciółmi i opowiadanie
wrażeń. No i trzeba uczcić co nieco…
TO BY BYŁO NA TYLE jeśli chodzi o plany. „Chcesz rozśmieszyć Boga?
Powiedz mu o swoich planach.” Relacja live niedługo! Zostańcie z nami J
P.s. Codziennie mamy nadzieję, że nasze koty żyją…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz