czwartek, 2 lipca 2015

Biuro podróży niezorganizowanych cz. 4 - Johanna


Do wyjazdu już tuż tuż…

A co tak naprawdę zaplanowaliśmy? Bo trasę to już znacie. Ale szczegóły! No bo Lublin, Bieszczady, Kraków… A konkretnie to co my właściwie będziemy robić? Bo sama już się gubię...

Dzień pierwszy

Wyjazd z domu 6 rano (taki plan…) i przejazd do Lublina – jakieś 5-6 godzin pewnie minimum. Z przerwami na siusiu i kawę. Po drodze przystanek w Kazimierzu Dolnym i to będzie pierwszy punkt naszego zwiedzania. W Kazimierzu chcemy zobaczyć Rynek, Wzgórze Trzech Krzyży, basztę i ruiny zamku.

Fajnie byłoby też podjechać do Janowca, który leży naprzeciwko Kazimierza – po drugiej stronie Wisły. Jest tam piękny zamek… A ja uwielbiam stare kamienie… Spróbujemy, ale będzie to zależało od czasu jaki nam zostanie. Co prawda z Kazimierza do Lublina jest już całkiem blisko, więc mam nadzieję, że się uda.

No i na wieczór dotrzemy zapewne do Lublina – naszego pierwszego lokum, w którym zatrzymamy się na 3 dni.

Dzień drugi

Nie ruszamy się nigdzie daleko. Zwiedzamy Lublin, Majdanek, starówkę. Może jakaś gra miejska? Lub zwiedzanie z poszerzoną rzeczywistością.

Dzień trzeci

Wycieczka do Zamościa i zwiedzanie. Przede wszystkim piękny Rynek Wielki z Ratuszem znanym z filmu WkręceniJ. Wieczorem powrót do Lublina i spacer po mieście.

Dzień czwarty

Żegnamy rano Lublin i przemieszczamy się do Rajskiego. Jednak po drodze czeka na nas Sandomierz. A w nim, śladami Ojca Mateusza i Prokuratora Szackiego… J Żartowałam. Ale na pewno będzie co oglądać. W planie są: stare miasto, zamek, może podziemna trasa turystyczna?

Gdzieś po drodze może Przemyśl… Nie wiem jak to wciśniemy, ale przecież czas jest względny a zagięcia czasoprzestrzeni dzieją się ciągle.

A popołudnie (wieczór?, późny wieczór?) to czas na przejazd do Rajskiego.

Dzień piąty

Przede wszystkim trzeba się wyspać, bo droga była długa. Jestem pewna, że nasz Gościniec zapewni spokój i odpoczynek w pięknym otoczeniu. Tak, aby mieć siły ruszać dalej. Bo dzień piąty to dzień na obejrzenie tamy przy Jeziorze Solińskim oraz spacer po Polańczyku – miejscowym kurorcie.

Wieczorem odpoczynek, może przy grillu albo ognisku.

Dzień szósty

Pełen relaks. Musimy zebrać siły na nadchodzące dni, bo czekają nas góry. W tym celu będziemy leżeć i regenerować się, zachwycając się świetnym towarzystwem (naszym wzajemnym) i cieszyć się nic-nierobieniem. Gdyby ktoś coś chciał porobić jednak, to niech robi to sam…

Niestety tylko do popołudnia te wyżej opisane działania będzie można uskuteczniać, gdyż przed nami (znowu!) długa droga – na południe, do Ustrzyk Górnych.

Dzień siódmy

Witamy świt w Bieszczadach! Wędrujemy.

Dzień ósmy

Wędrujemy. Zachwytom nie ma końca J

Dzień dziewiąty

Wyjazd w godzinach rannych i kierunek Kraków. Tak, aby dotrzeć do Grodu Kraka w przyzwoitych godzinach – wczesnopopołudniowych. Chcemy mieć czas na zwiedzanie Smoczej Jamy, rzut oka na Wawel, spacer po starym mieście.

Dzień dziesiąty

Tego dnia zaplanowaliśmy wycieczkę do Wieliczki. Oczywiście w celu zwiedzania Kopalni Soli. Byłam tam kiedyś, dawno, dawno temu, jako dziecko i niewiele pamiętam. Ale moje skojarzenia z tym miejscem to przyjemny chłód i tajemniczy klimat podziemnych jaskiń. W czasie upału jak znalazł! Bo przecież będzie gorąco. (wcześniej nie wspominałam, ale pogodę, jak zwykle, zamówiliśmy)

Po zwiedzaniu powrót do Krakowa – spędzimy to w sumie dwie nocki – i czas na spacer, kawę, kolację… Mieszkać będziemy w samiuteńkim centrum, więc będzie blisko.

Dzień jedenasty

Dzień jedenasty to początek powrotu… tak przynajmniej to widzę i czuję. Jedziemy do Wrocławia, z przystankiem w Oświęcimiu. Trochę te nasze wakacje stoją pod znakiem obozów koncentracyjnych… Mam nadzieję, że udźwigniemy. Potem prosto do Wrocka.

Dzień dwunasty

Budzimy się we Wrocławiu i oglądamy: Stary Rynek, Jasia i Małgosię i oczywiście wszechobecne Krasnale. Ale przede wszystkim ZOO i Afrykarium. Bo głównie dlatego tu przyjedziemy. Dobrze byłoby przyjechać na tyle wcześnie, żeby spacery załatwić wczoraj, ale to chyba będzie trudne… wtedy dzisiaj byłby czas na Ogród Japoński w Parku Szczytnickim – blisko ZOO, więc zobaczymy.

Po wrażeniach pakujemy się (chociaż spakować to się chyba trzeba rano) i jedziemy do Głogowa – ostatni przystanek na naszej trasie. Spędzimy tam czas z przyjaciółmi – zwalimy im się na głowę i przenocujemy u nich. Jutro rano idą do pracy, więc będziemy się starali, żeby nie zarwali nocki…

Dzień trzynasty

Dzień powrotu do domu. Ale, że trzynasty? Hmm… dlaczego tak krótko!

Dzień czternasty

Odpoczynek, tzn. pranie, pranie, pranie. A wieczorem spotkanie z przyjaciółmi i opowiadanie wrażeń. No i trzeba uczcić co nieco…

TO BY BYŁO NA TYLE jeśli chodzi o plany. „Chcesz rozśmieszyć Boga? Powiedz mu o swoich planach.” Relacja live niedługo! Zostańcie z nami J

P.s. Codziennie mamy nadzieję, że nasze koty żyją…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz