Rzym część
druga
Woda w akweduktach rzymskich jest tak czysta, że z każdej fontanny można
się napić – woda jest zdatna do picia praktycznie w każdym miejscu! Ci
starożytni! Czapki z głów!
Fontanna di Trevi, chyba najsłynniejsza. Oczywiście
tłumy, tłumy, tłumy… Dopchać się nie można. Na placu przy fontannie zjedliśmy
pyszne lody:) Nie takie gałkowe jak u nas… Te włoskie były nakładane łopatką, więc
jedna porcja była wielkości naszych 2-3 kulek… No i ten smak! Wspaniała kremowa
konsystencja!
Fontanna Czterech Rzek na Piazza Navona Symbolizuje 4 wielkie rzeki z 4 kontynentów: Nil, Dunaj, Rio de la Plata i Ganges.
Niezłe wrażenie robi również Most św.
Anioła. Most piękny i mroczny zarazem. Może to te chmury? Most prowadzi do Zamku św. Anioła, który przed wiekami
pełnił funkcję więzienia i sali wymyślnych tortur. Ta wiedza wystarczy, aby
most i zamek stały się mroczne… Zamek łaczy się z Watykanem za pomocą korytarza.
Wiele radości dał nam spacer niezwykle urokliwymi uliczkami starego Rzymu.
Niesamowite jest to, że generalnie nie mam tam miejsca na tzw. tereny zielone.
Jedyna zieleń, jaką spotkaliśmy to rośliny doniczkowe, a mimo to, nie brakowało
niczego…
Chodziliśmy, za namową i pełną akceptacja naszej przewodniczki, po włosku. Czyli na czerwonym. Trzeba było tylko dobrze się rozejrzeć... i pokonywać ulice nie czekając na zielone światło.
W jednej z takich uliczek zaszyliśmy się, żeby zjeść. Oczywiście pizzę! Bo pizza we Włoszech smakuje najlepiej:) Do tego pyszne domowe wino - żyć nie umierać! Uczta dla podniebienia...
Co ciekawe, obsługiwał nas kelner Argentyńczyk, który miał żonę z podpoznańskiej miejscowości i był tam tydzień wcześniej na polskim weselu:) Jeden z moich znajomych twierdzi, że wesele było kiepskie, skoro już po tygodniu był we Włoszech i był w stanie pracować...;) Polskie akcenty znajdujemy na całym świecie - może pamiętacie, że w londyńskim pubie barmanką była Polka...
Będąc w Rzymie, nie można nie zobaczyć Schodów Hiszpańskich, biegnących w górę przy Placu Hiszpańskim, a które swoją nazwę wzięły od znajdującej się nieopodal Ambasady Hiszpańskiej. To jeden z punktów na liście miejsc, które trzeba zobaczyć. I to, że myślą tak wszyscy, a przynajmniej znakomita większość, to widać. To się czuje. Tłumy przewijające się u podnóża schodów, na schodach i na górze praktycznie uniemożliwiają swobodny spacer i utrudniają zrobienie zdjęcia bez „statystów”.
A od dołu schodów ciągnie się
najbardziej znana ulica Rzymu – Via del
Condotti, przy której największe marki świata handlują najdroższymi
towarami w swoich salonach. Słynne marki… słynni ludzie… bodygardzi, ochrona na
najwyższych obrotach… miło popatrzeć:)
Sceny jak z filmu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz