Belgia bardziej fotograficznie niż tekstowo.
Gandawa
Kawa w ogródku, przy nagrzewnicy, a właściwie ognisku zamkniętym w szklanym pudełku jak w akwarium. Do tego polarowe koce, przyjemne ciepełko. Spokój, cisza, brak pośpiechu, stare kamienice, magazyny zboża i innych towarów. Podobne jak te w Kazimierzu, ale jest ich tu sporo. Wiele więcej niż w Kazimierzu. Klimat trochę jak w Pachnidle. Jak przy starym targu rybnym. Ale bez zapachów. Monumentalne kościoły. Kamienny zamek, wieże. Cichutkie tramwaje jeżdżące po rynku, na które z tego powodu trzeba uważać. Ale mniej niż na rowery w Amsterdamie. Tu nikt się nigdzie nie spieszy.
Gandawa
Kawa w ogródku, przy nagrzewnicy, a właściwie ognisku zamkniętym w szklanym pudełku jak w akwarium. Do tego polarowe koce, przyjemne ciepełko. Spokój, cisza, brak pośpiechu, stare kamienice, magazyny zboża i innych towarów. Podobne jak te w Kazimierzu, ale jest ich tu sporo. Wiele więcej niż w Kazimierzu. Klimat trochę jak w Pachnidle. Jak przy starym targu rybnym. Ale bez zapachów. Monumentalne kościoły. Kamienny zamek, wieże. Cichutkie tramwaje jeżdżące po rynku, na które z tego powodu trzeba uważać. Ale mniej niż na rowery w Amsterdamie. Tu nikt się nigdzie nie spieszy.
Antwerpia
Trochę jak Lizbona, trochę jak Bruksela. A dzielnica czerwonych latarni bije na głowę tę amsterdamską. Piękne miasto z pięknym zabytkowym dworcem, czwartym na świecie co do jego urody. Pierwszy drapacz chmur w Europie. Dzielnica chińska, w której widziałam kilku Chińczyków i całą masę czarnoskórych. Zespół z amerykańskiego Bronxu, improwizujacy na ulicy przed belgijskim pubem obok boiska do koszykówki. Faceci w dredach. Małe piwo za 2 euro. Dzieci dzielnicy grające w kosza na placu, rynku. Dzielnica żydowska z prawdziwymi ortodoksyjnymi Żydami. Katedra. I kilometry spaceru, a właściwie marszu. Przyjemne zmęczenie.
Bruksela
W Brukseli wieczorny spacer i mule z frytkami. Oczywiście rzut oka na Parlament Europejski. Mają tam też dość oryginalne czekoladki... :)
O Brukseli wspomniałam już kiedyś, podczas opisu Paryża: http://fclubldv.blogspot.com/2014/05/paryz-fotograficznie-johanna.html#more
Trochę jak Lizbona, trochę jak Bruksela. A dzielnica czerwonych latarni bije na głowę tę amsterdamską. Piękne miasto z pięknym zabytkowym dworcem, czwartym na świecie co do jego urody. Pierwszy drapacz chmur w Europie. Dzielnica chińska, w której widziałam kilku Chińczyków i całą masę czarnoskórych. Zespół z amerykańskiego Bronxu, improwizujacy na ulicy przed belgijskim pubem obok boiska do koszykówki. Faceci w dredach. Małe piwo za 2 euro. Dzieci dzielnicy grające w kosza na placu, rynku. Dzielnica żydowska z prawdziwymi ortodoksyjnymi Żydami. Katedra. I kilometry spaceru, a właściwie marszu. Przyjemne zmęczenie.
Bruksela
W Brukseli wieczorny spacer i mule z frytkami. Oczywiście rzut oka na Parlament Europejski. Mają tam też dość oryginalne czekoladki... :)
Brugia
Kraina z bajki. Niezwykle miejsce nie z tej epoki. I to nie tylko stare miasto ale całe miasto. Brak słów. Cudowne nieduże domki z czerwonej cegły i kilka wysokich wież. Przepięknie. Miejscowy browar, wycieczka łodzią po kanale, domy na wodzie jak w Wenecji. Czysto, schludnie. W restauracjach ludzie jedzą mule. I piją miejscowe piwo. A poza tym gofry i frytki. No i belgijskie czekoladki.
Kraina z bajki. Niezwykle miejsce nie z tej epoki. I to nie tylko stare miasto ale całe miasto. Brak słów. Cudowne nieduże domki z czerwonej cegły i kilka wysokich wież. Przepięknie. Miejscowy browar, wycieczka łodzią po kanale, domy na wodzie jak w Wenecji. Czysto, schludnie. W restauracjach ludzie jedzą mule. I piją miejscowe piwo. A poza tym gofry i frytki. No i belgijskie czekoladki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz