Na przykład w Powidzu. Spontaniczny
wyjazd na lekko przedłużony weekend okazał się strzałem w dziesiątkę!
Towarzysko i pogodowo. Było leniwie ale nie nudno, upalnie ale nie zawałowo, w
wodzie zimno ale orzeźwiająco.
I smacznie. Przepyszna pizza „U Jankesa” i rewelacyjny filet drobiowy z serem w restauracji „Rotunda” czy jakkolwiek się ona nazywa… I jeszcze kawa mrożona! Z bitą śmietaną… niesamowita porcja stanowiąca obiad, deser i przystawkę jednocześnie – wielka, syta i jakże orzeźwiająca porcja smaczności! A serwowana w barze przy polu namiotowym.
I smacznie. Przepyszna pizza „U Jankesa” i rewelacyjny filet drobiowy z serem w restauracji „Rotunda” czy jakkolwiek się ona nazywa… I jeszcze kawa mrożona! Z bitą śmietaną… niesamowita porcja stanowiąca obiad, deser i przystawkę jednocześnie – wielka, syta i jakże orzeźwiająca porcja smaczności! A serwowana w barze przy polu namiotowym.
W czwartek było jeszcze bardzo
spokojnie, kilka namiotów, parę przyczep kempingowych, pogoda dopiero
przygotowywała się do weekendu. W piątek zaczęli napływać ludzie i samochody.
Zaczęło się robić gęsto. I choć Powidz jest małym i spokojnym miasteczkiem,
pojawił się typowy kurortowy klimat. Było coraz cieplej, w zasadzie to już był
upał. Uwielbiam leżeć na plaży i smażyć się... no więc leżałam. Nowe bikini dało radę:)
Sympatyczna atmosfera wieczorową
porą została tylko raz zakłócona przez lekko zawianego wczasowicza, który
wakacjował kilka namiotów dalej i domagał się ciszy, bo przecież była już
23.00. Ale skoro panu przeszkadzało wcale niegłośne śpiewanie (raptem jedna
piosenka zdążyła pójść w świat, więc się nawet śpiewak nie rozkręcił), to
trudno – regulamin to regulamin, ciszy nocnej trzeba przestrzegać…
Następnego wieczoru impreza szantowa
przeniosła się do przystani i tam już nic nikomu nie przeszkadzało. Było
głośno, było radośnie, śpiewaliśmy prawie całą noc… I nie wiem czy wiecie jak
smakują pyry z gzikiem o 2 w nocy? Świeżo przyrządzone… Rewelacyjnie!
Powidz jaki pamiętam z przed
dwudziestu kilku lat był biedną wioską. Teraz jest malowniczym miasteczkiem,
z piękną promenadą wzdłuż zatoki, ciągnącą się od „centrum” czyli Łazienek,
prawie do samej Garbarni. Kto zna Powidz to wie o czym mówię, kto nie zna,
niech jedzie zobaczyć :) Obie plaże są fajne, Garbarnia
większa, szersza, Łazienki mniejsze i wąskie, ale za to jakby bardziej
cywilizowane. Woda czysta jak kryształ! Jezioro Powidzkie jest jednym z
najczystszych jezior w Polsce.
Można tam robić wiele: pływanie,
żeglowanie, windsurfing, rowery wodne… wszystko w zasięgu ręki. Warto też
wybrać się do oddalonego o 2 km Przybrodzina, ośrodka wypoczynkowego z piękną
plażą, sporym polem namiotowym i dość dużym zapleczem gastronomicznym. Można tam
pojechać kolejką wąskotorową, która kursuje bodajże dwa razy dziennie z Gniezna
do Przybrodzina i, co stanowi nie lada atrakcję, zatrzymuje się na… plaży!
Rejony Powidza i Przybrodzina
polecam jako miejsca spokojne, niezbyt odległe (przynajmniej dla mnie…) oraz sentymentalne –
spędziłam tam mnóstwo czasu w okresie licealnym. Niedaleko jest też Skorzęcin –
ale to już zupełnie inna bajka…
W Przybrodzinie byłam nie tak dawno..Akurat niesamowte zjawisko księzyca na środku nieba mimo tego, że to było letnie południe....Ale w Powidzu to mnie wieeeki nie było.. pamiętam Obóz Żeglarski... potem może raz czy dwa .. Muszę tam pojechać znowu i skonfrontowac z Twoim opisem!! :)
OdpowiedzUsuńMagda K.
Cieszę się, że wywołałam wspomnienia... Zakładam, że miłe:)) Zatem do zobaczenia być może w Powidzu!
Usuń